niedziela, 30 czerwca 2013

Język ojczysty



Niedaleko jak dzisiaj, moja córka spytała mnie: "Mamo a jak jest 'kjole' po polsku?" W chwili przeprowadzki córcia miała już prawie 4 latka i płynnie mówiła po polsku. No właśnie.. o ile osoby dorosłe, które wyjeżdżają z rodzimego kraju w wieku powiedzmy 20 lat i po roku pobytu zagranicą umyślnie "kaleczą" język ojczysty, śmieszą mnie i są mocno żenujący.. o tyle w przypadku dziecka nie ma mowy o udawaniu.
Postanowiłam napisać ten post, ponieważ jestem tego zdania, że to rodzice powinni zadbać o to by dziecko, znało język ojczysty, bądź go nie zapomniało. Zważywszy na obecną sytuację w Polsce, skąd ludzie całymi rodzinami wciąż emigrują w różne zakątki świata, ich malutkie dzieci bardzo szybko aklimatyzują się w nowych miejscach i wręcz naturalnie zdobywają umiejetności językowe, ucząc się poprzez zabawę nowego języka. Co więcej, dzieci bardzo szybko chwytają akcent, nabywają specyficznej rytmiki danego języka.
Dlatego tak ważne jest aby w zaciszu własnego domu porozumiewać się z dziećmi wyłącznie w języku ojczystym. Większość rodziców, którzy wyemigrowali z małym dzieckiem, zauważyło wspólną zależność, która objawiała się w ten sposób, że dzieci buntowały się przeciwko językowi macierzystemu i nie chętnie rozmawiały w tym języku. Skąd to się bierze? Myślę, że odpowiedź jest bardzo prosta, gdyż w pewnym wieku dzieci zaczynają wykazywać skłonności naśladownicze, chęć wzorowania się na kimś. Ich nowe środowisko, ściśle związane jest z komunikacją w innym języku. Dziecko, tak jak i dorosły człowiek ma potrzebę przynależenia do grupy, akceptacji. Drugi aspekt jest czysto naturalny i dotyczy faktu, iż najzwyczajniej w świecie, dziecku zaczyna być łatwiej "wysławiać  się" w obcym języku, z którym ma styczność na codzień.
Jednym ze sposobów, jakim objawia się bunt, o którym już wspomniałam, jest odpowiadanie rodzicom w języku obcym, nawet jeśli pytanie padło w języku macierzystym. Aby w ten sposób nie zabrnąć w pułapkę bez wyjścia, jedynym sposobem, jaki istnieje jest nie pokazywanie dziecku, że pomimo odpowiedzi w obcym języku, rodzic ją zrozumiał. Jeżeli dziecko zobaczy, że rodzic tak czy inaczej rozumie, dziecko będzie już odpowiadało w obcym języku.
A dlaczego warto pielęgnować takie wartości jak język ojczysty? Myślę, że jest wiele powodów. Każdy człowiek, będąc już dorosłą osobą pragnie posiadać świadomość swojej tożsamości. Poza tym, wyjeżdżając z rodzimego kraju, często zostawiamy tam resztę rodziny. To bardzo ważne żeby nasze dzieci nie straciły z resztą bliskich kontaktu kiedyś w przyszłości z tak prozaicznego powodu jak bariera językowa.
Nawet jeśli Wasze dzieci teraz się buntują, to kiedyś będą Wam bardzo wdzięczne.
Kiedy w takim razie warto również przejść na obcy język? Oczywiście zawsze podczas kontaktów towarzyskich, gdyż jak wiadomo w towarzystwie nie wypada mówić, w taki sposób, że część osób nie rozumie, to tak jak przysłowiowe "w towarzystwie nie ma tajemnic", czyli tak jakbyśmy szeptali do dziecka. Przykładem, może być przyjęcie urodzinowe.


Off-topic
Od ponad miesiąca mamy już białe noce. Słoneczko (jeśli akurat jest) potrafi zajść dopiero koło 23 ;) a następnego dnia wstać już o 4 ;) Ciemno, no powiedzmy "szarawo" robi się tak mniej więcej od 24 do 3 ;) Ojj ciężko się położyć spać ;) Dla mnie to taki dłuższy dzień. Nawet córka stwierdza, że jeszcze nie idzie spać, bo jest dzień (Stwierdza około godziny 22 ;)). Taka rekompensata po ciemnej zimie :) Kiedy znowu ciemno nastaje już o 15 :D I trwa do 7-8 rano ;) Brrr... narazie jeszcze o tym nie myślę!
 

środa, 19 czerwca 2013

Sommeravslutning czyli zakończenie roku w przedszkolu


Dzisiaj zapraszam na relację z zakończenia roku w naszym przedszkolu. Jednak zanim to nastąpi chciałam napisać kilka słów wprowadzenia odnośnie wszystkich moich wpisów na temat przedszkola.
Otóż pisząc o przedszkolu przede wszystkim chcę Wam przedstawić pewien kontrast, pokazać jak różni się polskie przedszkole od norweskiego. Robię to między innymi dlatego, że w internecie powstało wiele mitów na temat norweskiego przedszkola a komentarze rodziców, którzy akurat stali przed dylematem zapisania dzieci do przedszkola w Norwegii, przepełnione były strachem. Dlatego ja opisuję tutaj życie z naszego przedszkola, pokazując Wam, że wcale nie jest "takie straszne" jak o nim piszą inni, a już na pewno nie z perspektywy dzieci. Dlaczego to robię? Ja sama byłam w takim momencie, stałam przed wizją zapisania mojej córki do przedszkola w Oslo i czytając coniektóre posty na forach byłam przerażona. Dzisiaj wiem, że nie miałam powodów, większość z tego co przeczytałam, owszem, okazało się prawdą np. to że dzieci po całych dniach bez względu na pogodę siedzą na dworze, co było przez polskich rodziców sytuacją wręcz nie do przyjęcia, przedstawioną w bardzo negatywnym świetle. Ja osobiście widzę w tym same pozytywne strony, przebywanie na świeżym powietrzu, ruch na powietrzu, wyposażenie przedszkola, o którym już pisałam, a które nie pozwala na nudę podczas spędzania czasu na dworze, zahartowanie i brak chorób trudno szukać w tym czegoś złego. Posty, z którymi się spotkałam w internecie często też miały charakter demoniczny. Weźmy za przykład chociażby tę pogodę. Już pisałam w którymś z postów, że są granice pogodowe i w naszym przedszkolu dzieci na pewno nie bawią się na dworze podczas siarczystego mrozu czy ulewy. W ogóle większość postów na temat norweskich przedszkoli przesiąknięta jest samymi negatywnymi spostrzeżeniami, nikt nie pisze o tych dobrych rzeczach. O nich z pewnością za to przeczytacie w moich postach. Owszem mnie również zdarza się czasami być czymś zaszokowaną np. ostatnio podczas zabawy dzieci na dworze, nagle spadł spory deszcz i dzieci miały "naturalny prysznic", mogły porozbierać się do majtasów i dopiero do środka. Początkowo gdy mówiła mi o tym jedna z opiekunek, myślałam, że to żart. Ale po chwili córka potwierdziła jej słowa ;) Ale nieustannie to powtarzam na moim blogu, że dzieci nie posiadają się z zachwytu i radości, moje dziecko wraca z przedszkola zawsze zadowolone, brudne (ubrania nadają się na raz), często z piachem i kamykami w skarpetkach, po kieszeniach i we włosach nieraz, czasem z wymalowaną buzią mazakami do twarzy. Ale zawsze pełne wrażeń, zawsze ma co opowiadać, z radoscią idzie następnego dnia.  
No ale do tematu.. A więc od samego początku będą różnice między polskim a norweskim zakończeniem przedszkola. Będą też oczywiście podobieństwa. No więc, cała imprezka odbyła się na dworze, na podwórku przedszkolnym, co jest standardem jeśli chodzi o tego typu imprezy. Na zakończeniu w Polsce, dzieciaki występowały przed nami, rodzicami w pięknie przygotowanej i przystrojonej sali, impreza więc miała charakter bardzo uroczysty. W Norwegii, występy odbyły się na dworze, dzieci stały na piasku. W jednym i drugim przypadku uroczystości z okazji zakończenia roku towarzyszyła przemowa dyrektorek. Z tą jedną różnicą, że polska pani dyrektor ubrana była w elegancką sukienkę i szpilki z uczesaniem prosto od fryzjera, a norweska pani dyrektor ubrana wizytowo na swój sposób (w swoim stylu), a dokładnie legginsy w kolano i tunika na ramiączkach, która zresztą odsłaniała sporej wielkości tatuaż na przedramieniu :) Do tego płaskie obuwie. Obie panie w dość zaawansowanym wieku około 50 lat. Już tłumaczę z czego wynika taki strój dyrektorki i opiekunów w norweskim przedszkolu... Otóż wszyscy oni wspólnie występowali razem z dziećmi, skacząc do wtóru piosenkom, robiąc inne "wygibasy", o których była śpiewana piosenka, i nie były to tylko "pajacyki" ;) Ale i to nie wszystko. Grono pedagogiczne również miało swój występ, a mianowicie teatrzyk z podziałem na role. Opiekunowie naprawdę się spisali i byli niesamowicie zabawni, modyfikując głos przy odgrywaniu różnych postaci. Zresztą chyba pan, który grał trolla leżąc na piachu pod ławką i czyhając na niewinne zwierzątka, nie byłby zbyt przekonywujący w garniturze, a przyczepione zwierzęce uszy nie komponywałyby się świetnie z elegancką sukienką :D
Cała uroczystość była też podzielona na występy grupy maluszków, które prezentowały znane zabawy, w które się bawią, takie jak "stary niedźwiedź". Osobne przedstawienie miała też grupa dzieci szkolnych, które opuszczały przedszkole. Te dzieci zostały przywitane zabawnymi wierszykami na swój temat z dołączoną pochwałą lub śmiesznym żartem, np. "Dziewczynka X jest najlepsza w dokuczaniu panowi Y" a wszystko w oprawie śmiechów i oklasków rodziców. Każde dziecko opuszczające przedszkole otrzymywało teczkę swoich prac, płytę ze zdjęciami i nagraniami z pobytu w przedszkolu, nagrodę najczęściej w postaci książki i różę.  Dodatkową atrakcją były też losy, dzieci, po zakupieniu losów brały udział w losowaniu nagród, które ówcześnie zakupili i zapakowali rodzice.
Ostatnia rzecz, o której chcę napisać, to poczęstunek. Tutaj zamiast znanego w Polsce zwyczaju "składki", każdy rodzic przygotowuje jakieś jedzenie i przynosi ze sobą. Tworzy się taki szwedzki stół. Podobnie jak było przy okazji FN-dagen, pamiętacie ten post? Wtedy trzeba było przynieść jedzenie regionalne. Mój polski (ale z norweskich produktów) bigos.. hm.. nie cieszył się wielkim powodzeniem :D Dlatego tym razem zdecydowałam się na coś, co według mnie zawsze cieszy się "wzięciem", zwłaszcza przez dzieci. I przygotowałam kolorowe cupcakes :) Oprócz nich, na stole pojawiło się pare ciast, potraw na bazie kurczaka i ryżu/kaszy kus kus, naleśniki, krokiety, sałatki i inne. Muszę się pochwalić, że moje babeczki zniknęły w mgnieniu oka :) Oto jak się prezentowały:
Aha przepis oczywiście od Iz najlepszy na świecie (znajdziecie na moim blogu). Muszę się tylko troszkę wytłumaczyć z dekoracji.. robiłam je w wielkim pośpiechu po pracy, żeby zdążyć, na pewno gdybym miała więcej czasu byłyby o niebo staranniejsze :)
 
 
 
 
 
Off-topic
Chciałam podziękować serdecznie wszystkim, którzy wzięli udział w mojej ankiecie. Na zadane pytanie: "Po wyjeździe z Polski, najbardziej tęsknie za", z 40 oddanych głosów 80% odpowiedziało, że za rodziną i przyjaciółmi, 25% za polską kuchnią i potrawami, 20 % za polską przyrodą i 10% za polską TV i ulubionymi programami. Jeszcze raz dziękuję za udział w wspólnej zabawie. Zdecydowana większość tęskni za bliskimi ludźmi, co nikogo z resztą nie powinno dziwić..

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Przedszkolaki ruszają na farmę!

 
Kilka razy wspominałam, że raz w tygodniu przedszkolaki wybierają się na wycieczkę. Pisałam też, że plan układany jest według bloków tematycznych, których realizacja rozłożona jest na okres tygodnia. Chciałam Wam opisać wrażenia z tygodnia, którego tematem przewodnim było poznawanie zwierząt. Oczywiście najbardziej ekscytującym dniem z całego tygodnia był dzień wycieczki. Tym razem zgodnie z tematem tygodnia, wycieczka odbyła się do prawdziwego gospodarstwa! Uważam, że nie ma lepszego sposobu uczenia dzieci o zwierzętach, niż pozwolenie im poznać je poprzez zobaczenie ich na własne oczy. Mało tego, oprócz oglądania zwierzątek, dzieci miały możliwość pogłaskania a nawet karmienia większości z nich. Mowa tu oczywiście o pogłaskaniu kózki i nakarmieniu kaczuszki. Moja Córcia przyniosła z tej wycieczki niezapomniane wrażenia, z zapałem i niezwykłą powagą opowiadała, że ani krówki ani konika nie wolno karmić nawet z daleka :D ale kaczuszki tak. Moim zdaniem taka edukacja to świetny pomysł jeżeli chodzi o wiek przedszkolny. Jest to poniekąd wiedza przekazana za pomocą praktyki a więc taka której nie sposób nie przyswoić. To o wiele lepsze niż pokazanie dziecku zdjęć w książeczce. Poza tym te wszystkie wrażenia, satysfakcja z możliwości karmienia zwierzątek. Co tu dużo pisać, ekstra sprawa! Dzieciaczki miały okazję nie tylko przyjrzeć się zwierzątkom z bliska, zobaczyć jakiej są wielkości ale i obserwować jak się poruszają i zachowują. Bardzo chwalę sobie takie podejście w norweskich przedszkolach a także częste wycieczki. Wiek przedszkolny to okres poznawania dla dzieci i takie wycieczki właśnie to umożliwiają. Nie ma problem, żeby "zapakować" dzieciaki w metro i ruszyć w trasę. A w metrze kiedy się spotka taka grupę.. ojj wesoło jest! Dzieci rozmawiają, śpiewają, taki wesoły wagon. I oczywiście nie ma problemu, każdy robi to na co ma ochotę, jak ktoś chce stać to stoi, ktoś chce siedzieć i są wolne miejsca to siedzi a jak ktoś chce leżeć to rozkłada się na podłodze metra i leży a dla opiekunów najważniejsze jest zadowolenie dzieci i oczywiście zgodność co do liczby "wycieczkowiczów" przed, w trakcie i po podróży :)

Przy okazji zapraszam Was do poznania paru słówek związanych z tematem, a mianowicie nazwy zwierząt hodowlanych.

Velkommen til gårds - Witamy w gospodarstwie

ku - krowa
hest - koń
kanin - królik
sau - owca
gris - świnia
hane - kogut
høne - kura
kyllinger - [szylinger] kurczątka
geit - [gait] koza
kalkun - indyk
duck - kaczka
gås - [go:s] gęś
 




Off-topic
Ci, którzy regularnie śledzą mojego bloga z pewnością wiedzą, kiedy zasiadam do pisania. Za każdym razem jest to dzień, w którym nadrabiam zaległości na blogu, odpisuję na Wasze maile. W związku z dużym tempem życia w ostatnim czasie, muszę ograniczyć moją aktywność na blogu do jednego - dwóch dni w tygodniu. Cały czas mam w głowie mnóstwo postów do napisania i cały czas zamierzam pisać i utrzymywać z Wami stały kontakt mailowy. Niemniej jednak posty nie będą się już pojawiać tak często jak w okresie zimowym. Piszę to, żebyście nie pomyśleli, że zamykam bloga. Wiedzcie, że cały czas wkładam w prowadzenie bloga tyle samo serca, jednak obecnie mam mniejższe możliwości poświęcania na to czasu.

niedziela, 9 czerwca 2013

Oslo tętni życiem nocnym przez cały rok!!


Kochani.. wracam wracam do Was po troszkę dłuższej przerwie.. spowodowanej głównie sporym nawałem pracy, w ostatnim czasie. Dziś nadrabiam zaległości i na blogu i odpisując na Wasze maile, których znów ku mojemu zaskoczeniu sporo się nazbierało :) Wasze maile przynoszą mi dużo radości, zwłaszcza te, w których doceniacie moje pisanie, piszecie, że mój blog to bezinteresowna pomoc. Dziękuję pięknie za wszystkie miłe słowa, naprawdę dodają mi takiego powera, że nie mam zamiaru przestać pisać tego bloga. Jednak od czasu do czasu znikam, kiedy dużo się dzieję w moim życiu prywatnym.
 
Nie wiem czy już wspominałam, że wraz z początkiem maja, w Oslo przynajmniej, zrobiło się prawdziwe lato! Sezon w pełni, z początkiem czerwca, najbardziej popularne punkty turystyczne obrosły wręcz budkami z lodami lub parówkami. Niemniej jednak, Oslo, tak jak w temacie posta, tętni życiem nocnym przez cały rok! Bo właśnie o życiu nocnym chcę Wam dzisiaj napisać.
 
Zacznę od tego, że w Oslo przedział wiekowy osób, biorących aktywny udzial w życiu nocnym, jest znacznie większy niż ten znany nam w ojczyźnie. Puby, kluby, dancingi są uczęszczane zarówno przez dwudziesto jak i sześćdziesięciolatków. Co wcale nie oznacza, że w pubach, dla tych ostatnich, nie spotkacie DJ-a lub kapeli z muzyką na żywo. W Oslo znajduje się mnóstwo klubów, w których latem można też posiedzieć na zewnątrz, gdzie czekają na Was koce, miękkie poduszki czy narzuty na krzesła lub sofy i dodatkowo mocno ogrzewające lampy. A więc nawet w deszczową i chłodną noc można bez problemu relaksować się przy lampce wina czy kuflu wina, co kto woli, mając na sobie nawet bardzo odkrywającą ekstra kreację bez obawy, że zamarzniecie a następnego dnia obudzi Was ból gardła i katar. Puby, kluby nocne, bary, bary z muzyką na żywo, kluby tematyczne, kluby karaoke, jest ich całe zatrzęsienie w Oslo! W niektórych z nich obowiązuje selekcja, dotycząca głównie dozwolonego wieku wstępu. Największym skupiskiem a zarazem najbardziej znaną z rozrywki i dużej ilości klubów dzielnicą w Oslo jest Grünerløkka.
 
Napisałam, że życie nocne w Oslo tętni. Na pewno każdy kto choć raz wybierze się późnym wieczorem do jakiegokolwiek baru w Oslo, przekona się o tym od razu i szybko zorientuje się, co miałam na myśli widząc że pomimo ogromnej ilości klubów (w dzielnicy Grünerløkka praktycznie jeden za drugim), ciężko wcisnąć się do środka! W każdym bawią się tłumy ludzi, bary i kluby, dyskoteki są przepełnione. Kuchnie w tych lokalach przeważnie czynne są do 23 i o tym musimy pamietać, kiedy planujemy oprócz alkoholu, zamówić też coś do zjedzenia. Większość lokali jest czynna do godziny 2 w nocy.
 
A jak bawią się Norwedzy? Przede wszystkim popularnym zjawiskiem wśród starszych osób w przedziale 40 +, są wypady do klubów większymi grupami, nie koniecznie są to pary, ale głównie imprezy firmowe. A zabawa jest przednia! Sama byłam raz świadkiem, jak jeden pan pił wino z pantofla jednej pani, a wszystko odbywało się przy gorącym dopingu reszty imprezowiczów, którzy pstrykali zdjęcia, kręcili filmy, ogłaszając, że opublikują wkrótce na facebooku ;) Śmiechy i tańce nie miały końca. My, młodsi o prawie połowę przy nich wyglądaliśmy jak dretwe starowinki i posiwiali dziadziusie ;) Ojj działo się!
 
Także jeśli chcecie się dobrze zabawić, zapraszam do Oslo! I nieważne, czy styczeń a na dworze minus 30 czy też sierpień a na dworze plus 30, życie nocne w Oslo tętni caly rok!!
 
Off-topic
Od dzisiaj zaczynam tworzyć dla Was nową zapowiadaną już zakładkę na stronie, a mianowicie Odwiedź w Oslo. Zapraszam gorąco do śledzenia :) I do odwiedzania :) Mam nadzieję, że zakładka Wam się spodoba;) Opisuję w niej miejsca warte odwiedzenia, które sama odwiedziłam. Całość przedstawiona będzie zawsze według schematu Co?-Gdzie?-Jak?-Za ile?-Moja Galeria! - gdzie kolejno znajdziecie informacje o obiekcie, gdzie się znajduje, jak do niego dotrzeć, ile kosztuje wstęp a na koniec moja relacja zdjęciowa. Zapraszam!!!