piątek, 20 grudnia 2013

I minął kolejny rok... Lucia Fest :)

Witajcie Moi Drodzy!!!

W związku z wieloma obowiązkami w ostatnim czasie, moja aktywność na blogu, ku nie zadowoleniu wielu Czytelników, znacznie spadła... Niestety są momenty, kiedy czas nie pozwala na realizację własnych zajęć, hobby...itd. 
Dzisiaj chciałabym cofnąć się troszkę w czasie... Do 13 grudnia. Czy kojarzycie tę datę z mojego bloga? :) Jeśli tak, to zapewne pamiętacie, że 13 grudnia obchodzone jest święto Św. Lucii. W zeszłym roku opisywałam je poraz pierwszy, również to jak było świętowane w naszym przedszkolu. Idea święta, którą Wam przedstawiłam była szwecka. Dzisiaj mogę Wam napisać, co oznacza to święto w Norwegii. A więc, według Norwegów wyglądało to tak, że Święta Lucia była pielęgniarką i w czasie kiedy zgasły światła w szpitalu, ona przyniosła chorym światło niosąc świece na głowie i w ręku. Stąd dzieci w przedszkolach i szkołach ubrane są na biało (strój Lucii można kupić w każdym niemal sklepie c. około 70 NOK) i niosą świece, a dziewczynka wybrana na Santę Lucię, koronę ze świecami. Gazety rozpisują się na temat jak ważna jest rola Lucii dla dziewczynek, jak każda chciałaby być Lucią na przedstawieniu, prowadzić orszak i o tym, jak niektóre mamy są wręcz oburzone, że to właśnie nie ich córka została Lucią. W naszym przedszkolu odbywa się losowanie, w którym w tym roku poszczęściło się akurat mojej Córci :) Dumni i rodzice i ona sama bardzo. To na pewno wielkie wydarzenie dla dziecka, odkąd było wiadomo, że będzie Lucią, wszystkie dzieci chciały się z nią bawić, na samym już wydarzeniu, wszyscy chcieli zrobić sobie z nią zdjęcie. Duże przeżycie! Oczywiście na rodziców oprócz pięknego występu w ciemności orszak dzieci przez całe przedszkole pięknie głośno śpiewających, czekały jeszcze wcześniej upieczone przez dzieci cieasteczka lussekatter i świąteczny gløgg :) Co to za ciasteczka i napój już znacie z bloga ;) A tekst piosenki przy okazji oboje z mężem znamy też na pamięć. Dla Was jedna fotka naszej Lucii i tekst piosenki:

"Svart senker natten seg
i stall og stuer.
Solen har gått sin vei.
Skyggene truer.
Inn i vårt mørke hus
stiger med tente lys
Sankta Lucia, Sankta Lucia!

Natten er mørk og stum.
Med ett det suser
i alle tyste rom
som vinger bruser.
Se på vår terskel står
hvitkledd med lys i hår
Sankta Lucia, Sankta Lucia!"   

A tutaj macie wersję norweską:


Moja Lucia :)



Off-topic
Ostatnio ktoś nie śmiało na blogu zapytał czy może zapytać jaki jest mój poziom norweskiego, po czym usunął post z pytaniem, zanim zdążyłam na niego odpowiedzieć. Śmiało! Pytanie jak każde inne :) Otóż na stronach szkół oferujących kursy językowe można zrobić test sprawdzający dotychczasowy poziom *o szkołach znajdziecie informacje w poście o języku norweskim, możecie łatwo znaleźć dowolnego posta korzystając z wyszukiwarki dostępnej na blogu, wystarczy wpisać szukaną frazę. A więc jeśli chodzi o mój wynik to poziom B2, co oznacza średnio zaawansowany. Oto klasyfikacja poziomu biegłości językowej: A1, A2, B1, B2, C1, C2. Skończyłam kurs na poziomie B2, po którym mogę podjąć się Bergentestu, niemniej jednak póki co uważam, że Norskprøve 3 w zupełności wystarcza :) A Bergentest może jeszcze przyjdzie na niego czas. Na kurs poszłam tylko raz właśnie na poziomie B2 a do tego czasu uczyłam się wyłącznie w domu, noi oczywiście dużo praktykowałam w rozmowach. 

Trzymajcie się cieplutko, ja uciekam do moich spraw. Wielki buziak przedświąteczny :* 














niedziela, 17 listopada 2013

Co nowego w przedszkolu?


Witajcie!
Z pewnością wiecie, że moja córcia już ostatni rok jest w przedszkolu i za rok idzie do szkoły, wtedy temat Przedszkole zostanie zamieniony na temat Szkoła i będę Wam dostarczała nowych informacji na temat życia szkoły norweskiej, żebyście się mogli lepiej przygotować i coś nie bądź już wiedzieć w tym temacie, tak jak teraz to robię jeśli chodzi o temat przedszkola. Często piszę o różnych wydarzeniach, jednak w tym roku siłą rzeczy wszystkie wydarzenia powtarzają się, jak niedawno obchodzony FN-dagen, który jeśli uważnie śledzicie bloga jest już Wam dobrze znany.
Dlatego dzisiaj chciałam odejść trochę od konkretnego tematu i napisać ogólnie znów co dzieciaczki robią w przedszkolu i jakie zmiany w przedszkolu przyniósł nowy rok. Przede wszystkim zmieniły się dwie istotne rzeczy w kwestii jedzonka. Wcześniej pisałam Wam, że co najmniej trzy razy w tygodniu rodzice mieli przynieść dowolne owoce, którymi po jedzonku były częstowane dzieci, tak aby każde dziecko codziennie zjadło owoc. W tym roku uległo to zmianie i przedszkole samo zaopatruje w owoce i warzywa dla dzieci, rodzice oczywiście również mogą dodawać owoce dzieciom do matpakki. Druga zmiana, to taka, że wprowadzono raz w tygodniu grøtdag, co oznacza, że raz w tygodniu na drugie śniadanko serwowane przez przedszkole zawsze jest kaszka, którą przynajmniej moja córcia strasznie uwielbia. Risgrøt - kaszka ryżowa na mleku, albo rømmegrøt - kaszka na śmietanie. Kaszki zajada się z dodatkami: masłem, cukrem lub cynamonem, dla nas najlepiej smakuje ze wszystkimi dodatkami naraz! :D i tak jak na zwykłych drugich śniadankach, gdzie dzieci same robią kanapeczki i wybierają z czym chcą je zjeść, np brunost, pieczarki, kawior, czy z samym masłem, tak i do kaszek dzieci same wybierają swoje ulubione dodatki.  
Zostając już w temacie jedzenia od razu wspomnę o nauce o smakach, czeka nas dzień pt."bar sałatkowy", gdzie dzieci, kosztując różne sałatki będą się uczyły o rozpoznawaniu smaków, gorzkiego, słodkiego, słonego i kwaśnego. Swoją drogą ciekawy sposób nauki poprzez zabawę. Często dzieci uczestniczą w przygotowaniu różnych potraw i robią je wspólnie z paniami. Pisałam już o pączkach, które dzieci robiły na jedną z okazji, gdzie rodzice mogli skosztować specjałów przygotowanych przez ich pociechy. W tym miesiącu dzieci będą uczestniczyły w pieczeniu pizzy z warzywami i pepperkaker, które bez wątpienia kojarzą się ze świętami (o pepperkaker już pisałam wcześniej). Córcia uwielbia, więc jak tylko zaczynają się pojawiać masowo w sklepach, właśnie mniej więcej teraz w połowie listopada, gdzie w sklepach już zaczyna robić się świątecznie, od razu nie da się nie zauważyć pepperkaker w sklepach od razu lądują w koszyku!
Ostatnio też odbył się bardzo fajny dla wszystkich dzieciaków dzień, kiedy trzeba było przynieść swoją ukochaną maskotkę. Dzieci uczyły się robić taką mini prezentację i opowiadania o czymś. Opisywali swoje maskotki i opowiadały o nich. Nasza córcia zabrała oczywiście Elizę. Eliza to wielki brązowy miś z Ikei, który po przeprowadzce do Norwegii był pierwszą kupioną tego samego dnia maskotką. Od razu otrzymała imię Eliza i stała się maskotką do spania :) Normalnie nie można przynosić zabawek do przedszkola, no chyba, że czekają w szatni albo w plecaku, albo jest to pierwszy tydzień w przedszkolu. 
Pisałam Wam już też, że raz w tygodniu dzieci mają klub gdzie dzielą się na grupy pod względem wieku. Jako, że moją córcia za rok idzie do szkoły, na takim clubberze jej grupa uczy się zachowywać się w szkole, reagować na dzwonek i tego typu rzeczy. Jakiś czas temu było spotkanie w jednej ze szkół na temat tego jak ma wyglądać pierwsza klasa (o tym będzie osobny post), uczestniczyli też pedagodzy przedszkolni i na klubberze realizują zabawy, metody nauczania podobne jakie będą w szkole, powoli oswajając z tym dzieci. 



Off-topic
Dla tych, którzy śledzą mojego nowego bloga http://womenspointofview.blogspot.no/ i dla tych, którzy chcieli by mnie poznać bardziej od prywatnej strony, zapraszam do odwiedzenia nowego posta z zakładki FASHION, gdzie opublikowałam zdjęcia z profesjonalnej sesji, która była możliwa i efekt zawdzięcza tylko i wyłącznie świetnemu fotografowi z Oslo, Tomaszowi Majewskiemu. Ja w roli "modelki" czułam się nieswojo głownie poprzez gapiów, bo sesja była na ulicach Oslo, ale myślę, że z ponad setek zrobionych ujęć, te wybrane na bloga wyszły jak najbardziej udane :) Ja jestem bardzo zadowolona, o to mi chodziło, ale co tu dużo gadać, zdjęcia do obejrzenia TUTAJ . 
Przy okazji polecam gorąco do obejrzenia znakomitych zdjęć Oslo na stronie Tomasza / http://www.tomaszmajewski.no/

niedziela, 10 listopada 2013

E-maile dotyczące pracy


Witajcie Kochani!!!

Dzisiaj chciałam koniecznie poruszyć temat otrzymywanych od Was e-maili. Przede wszystkim muszę napisać i z góry przeprosić, że nie jestem w stanie odpisywać na wszystkie... Nie spodziewałam się, że sprawa przybierze taki obrót i gdy ukazał się post o poszukiwaniu pracy w Norwegii co już było spory czas temu, zaczęłam otrzymywać od Was bardzo dużo e-maili. I początkowo naprawdę sumiennie na wszystkie odpisywałam, ale z czasem tych maili zaczęło przybywać z dnia na dzień coraz więcej i więcej. Z 2-3 maili dziennie, doszło do 30 a nawet 50 maili tygodniowo... Bardzo cieszę się, że blog zdobył taką popularność, cały czas jest regularnie odwiedzany i subskrybowany, bo to w końcu Czytelnicy są w ogóle sensem prowadzenia bloga. Niemniej jednak sama idea powstania bloga i moja wizja na temat bloga, to o czym ma on być miała koncentrować się wokół tematu przedszkola norweskiego, gdyż ten temat jest mi znany i o tym chciałam pisać przede wszystkim. Z czasem poruszałam inne tematy dotyczące Norwegii. Co chcę Wam powiedzieć poprzez ten post to prośba o to, żebyście mnie zrozumieli, że nie odpisuję na wszystkie maile, nie odpisuję na pytania na które nie posiadam wiedzy. Gdybym chciała odpisywać na wszystkie również w taki sposób, że niestety nie posiadam żadnych kompetencji w tej kwestii itp.... musiałabym spędzać całe dnie przed komputerem. Dlatego naprawdę jeśli będzie to mail dotyczący znanego mi tematu, na pewno odpiszę. Maile czytam naprawdę w wolnej chwili, głównie w metrze w drodze do pracy, która zajmuje mi około 20 minut. Myślę, że moje wytłumaczenie tutaj w poście będzie lepsze niż usunięcie adresu kontaktowego, co przeszło mi w pewnym momencie na myśl. 

Druga rzecz dotyczy tego, że maile, które otrzymuję w przeważającej części dotyczą pracy i poszukiwania pracy w Norwegii. Od razu chcę napisać, że NIE JESTEM W STANIE NIKOMU "ZAŁATWIĆ" PRACY !!! Nie mam takiej możliwości, jestem zwykłym pracownikiem, który aktualnie również poszukuje nowej pracy. Co więcej ilość maili z prośbą o pomoc w znalezieniu pracy w Norwegii po prostu mnie przeraziła, zaszokowała i naprawdę nie spodziewałam się, że tyle osób w tak desperacki wręcz sposób chce się wyrwać z Polski za pracą, za godnym życiem, co często pojawiało się w mailach. To jest naprawdę straszliwie przykre, że ojczyzna nie jest w stanie tego zapewnić. W mailach pojawiają się gorzkie słowa na temat nijakich kontraktów, tzw śmieciowe umowy, zwolnienia po długoletniej pracy na stanowisku tylko z takiego powodu, że ktoś na górze, kto przyszedł nowy ot tak zdecydował wymienić kadrę na swoich krewnych, znajomych...itd. Jest to wszystko strasznie bulwersujące. Większość osób, które do mnie napisały to rodzice małych dzieci, którzy po prostu obserwując sytuację w Polsce planują wyjazd zagranicę z myślą o przyszłości dla swoich dzieci. Zdarzały się bardzo wzruszające maile od Was, które czytając nie sposób nie uronić łzy... Sytuacja naprawdę nie jest ciekawa zważywszy na fakt, że lada dzień zabraknie jakichkolwiek pieniędzy na emerytury, ponieważ osób w wieku produkcyjnym, którzy akurat na nie zarabiają, po prostu nie będzie. Młodzi Polacy uciekają masowo z kraju. I to jest fakt przerażający. Pytanie tylko czy znajdzie się ktoś, kto będzie w stanie to zatrzymać i ogólnie rzecz mówiąc naprawić system. 

Zostając w temacie maili, chciałam napisać jeszcze, że zdecydowana większość bardzo pochlebnie wyraża się o blogu, piszecie, że blog wciąga, że po przeczytaniu jednego posta, ma się ochotę przeczytać bloga od A do Z. To jest niezwykle miłe i naprawdę niesamowicie mnie cieszy, dodaje energii, taka informacja zwrotna od Was powoduje, że cały czas chcę dzielić się z Wami nowymi informacjami, czasem na to brakuje czasu, bo jak wiadomo człowiek nieraz znajduje się w takim okresie życiowym kiedy dużo się dzieje. Oczywiście otrzymywałam też maile, z których aż kipiało zwykłą zawiścią a wręcz ohydnym jadem ludzi, którzy moim zdaniem są zbyt zakompleksieni, niedojrzali żeby mieć jakiekolwiek zdrowe spojrzenie na świat, ludzi pogrążonych w swoim świecie nienawiści. Chcę jeszcze dodać, że wyrzucanie mi rzeczy typu że zachwalam Norwegię, że zapomniałam skąd pochodzę, wszelkie wyzwiska itp są kompletną bzdurą nie robią na mnie absolutnie żadnego wrażenia może oprócz niesmaku. To jest mój blog, to ja decyduję o tym co na nim się znajduje, o czym piszę i w jaki sposób piszę. Poza tym znam siebie najlepiej wiem skąd pochodzę i kim jestem. Dlatego apeluję do osób, które pisały tego typu maile, proszę niepotrzebnie nie spamować mojej skrzynki. Jeżeli nie macie ochoty czytać mojego bloga, to co na nim robicie? Żeby tym nieciekawym akcentem nie kończyć, zajrzyjcie do Off-topic'u ;)


Off-topic
Dzisiaj, czyli drugą niedzielę listopada obchodzony jest w Norwegii Dzień Ojca (Farsdag). Z tej okazji starsze już dzieci zapraszają swoich Tatusiów do różnych miejsc, np. na pizzę albo chociażby na spacer do parku. U nas w tym roku nastąpiło małe połączenie dwóch okazji a mianowicie zbliżających się urodzin męża i Dnia Ojca właśnie, które miało swój finał we wczorajszej super potajemnie zorganizowanej imprezce ;) Razem z grupą przyjaciół żyliśmy w małej konspiracji przez tydzień :D Wszystko się udało, nawet mój tort, którym koniecznie muszę się pochwalić :D 



Wszystkim super Tatkom życzę cudownego dnia!!! 

czwartek, 7 listopada 2013

I ząbek wyrwany... czyli wizyta u dentysty cd


Witajcie Kochani!!!
Zgodnie z obietnicą dzisiaj napiszę moją relację z wizyty u dentysty tej już właściwej wizyty ;)

A więc przede wszystkim okazało się, że ząbek nadaje się do wyrwania... co na zdjęciu było pokazane jak na dłoni, że dziura jest ogromna! A tak w sumie dbamy o ząbki, słodycze tylko w sobotę, a córcia zawsze miała i ma bielutkie zdrowe ząbki, ale zawsze musi być ten pierwszy raz jak to się mówi ;) 

Ale do rzeczy... zacznę od tego, że tym razem byłyśmy w innym gabinecie, w tej samej klinice dentystycznej, gdyż jest w niej sporo gabinetów i lekarzy. Sprzęt bardzo nowoczesny, różne przyrządy, które w sumie widziałam pierwszy raz a u dentysty nie powiem byłam wielokrotnie z moimi dość "awaryjnymi" zębami. Pan doktor przesympatyczny człowiek, tak jak i jego asystentka, która uczestniczyła we wszystkim. Ja też! Bo córcia bała się sama na fotelu więc wyglądało to mniej więcej tak, że ja leżałam na fotelu a ona leżała na mnie :D Czego to się nie robi dla dzieci... ;) Aby przyjrzeć się dokładniej, zdecydować czy będzie uzupełnianie czy usuwanie dodatkowo było zdjęcie, które od razu wyświetliło się na monitorze i doktor cały czas tłumaczył pokazywał, do córci zwracał się bardzo miło chwalił ją cały czas, że jest dzielna ale i demonstrował co i jak będzie robione na rączce, jak będzie czuć powietrze, czy czyszczenie, które pokazał na pazurku. Mówił bardzo spokojnie i cichutko i w taki troszkę zabawny sposób, powtarzając parę razy "nesten ferdig" (prawie gotowe) wydłużając trochę śmiesznie samogłoski. Córcia oczywiście dostała znieczulenie i potem poszło już jak z płatka bo kompletnie nic nie czuła a najzabawniejsza była reakcja po zabiegu jak zobaczyła ząbek, spojrzała i zapytała "Co to jest?" :D No ale fakt, że w buźce wygląda on trochę inaczej... :D Reasumując jesteśmy bardzo zadowoleni. Na koniec córcia wybrała sobie pierścioneczek a ząbka dostała w malutkiej skrzyneczce na skarby. Ciągle jeszcze jest pod wrażeniem, wychwalona przez całą rodzinę, również przez skype'a, i cały czas bawi się teraz, że jest panią dentystką i leczy swoje lalki ;) Dodam jeszcze, że ranka bardzo szybko zaschła i pięknie się goi. Ząbek czeka na zębową wróżkę, ale napisałyśmy list do niej, żeby na prośbę córci prezent zostawiła ale zamiast ząbka wzięła laurkę, bo jak sama stwierdziła moja "dorosła" pięciolatka: "To jest moja pamiątka" :)


Off-topic
Zapraszam jeszcze raz na nowego bloga, który wspólnie tworzę razem z koleżanką, piszemy we dwie a już niebawem będzie nas trzy :) Zapraszam też na nasz kanał na YouTube tam możecie mnie usłyszeć ;) I oczywiście Gosię! Zachęcam Was również do pisania w komentarzach na jakie tematy chcecie abym napisała. Pozdrawiam i życzę miłego wieczorku :)

czwartek, 24 października 2013

Tegoroczne obchody FN-dagen w przedszkolu

Na tegorocznym spotkaniu z okazji FN-dagen (o którym już pisałam na blogu), pomagaliśmy Lines z Afryki, i na samym początku spotkania, dzieci przywitały nas, rodziców, pięknym "dzień dobry" w ojczystym języku dziewczynki. Później odbyło się przedstawienie pioseneczki i mini teatrzyk, w którym wystąpiły dzieci, które już za rok idą do szkoły, a wśród nich moja Gwiazda, w roli sowy :D Kwestie dzieciaków składały się mniej więcej z dwóch zdań, ale mówię Wam jak ja zazdroszczę córci tego akcentu... Ehh.. żebyśmy my dorośli przyswajali obcy język z taką lekkością i wymową... 

Pieniążki były zbierane poprzez sprzedaż m.in. specjalnie przygotowanych przez nasze dzieci pięknych prac, które były wyeksponowane na ścianie, oraz jedzeniu, m.in. moich babeczek ;) 

Pochwalę się troche... to jest praca mojej córci: 


a to moje babeczki:



Babeczki są ozdobione flagą FN-dagen, jeśli chcecie poczytać więcej o całym święcie i moim nieszczęsnym polskim bigosie po norwesku, zapraszam Was do posta z ubiegłego roku LINK

Życzę miłego wieczorku :)

Off-topic
Pisałam Wam o nowym blogu, który wspólnie prowadzę z Gosią, która zaczęła nagrywać VLOGA. Polecam Wam z przyjemnością jej filmy. Gosia jest miłośniczką czworonogów i na pewno jeżeli sami posiadacie pupila, warto zajrzeć na jeden z filmów i posłuchać na temat przydatnych akcesoriów dla zwierzaczka. Oto bezpośredni link na kanał nasz kanał na YouTube  TUTAJ Mam nadzieję, że niedługo sama coś nagram ;)

wtorek, 22 października 2013

Wizyta u dentysty


Witajcie!
Tak jak obiecałam, chcę Wam napisać o naszej pierwszej wizycie u dentysty. Przede wszystkim okazało się, że jest dziurka w ząbku córci i trzeba będzie go usunąć lub uzupełnić, ale żeby to zrobić musimy umówić się na kolejną wizytę... Także konkrety dopiero za 2 tygodnie. Póki co czekamy aż opuchlizna dziąsła zejdzie i póki nic nie boli spokojnie czekamy do następnej wizyty. Pani dentystka była bardzo miła, oczywiście zaleciła szczotkowanie 2 razy dziennie z pomocą dorosłego, wspomniała o jedzeniu słodyczy raz na tydzień, co z resztą u nas od dawna jest stosowane. Tak jak i w większości norweskich domów, mamy swoją "słodką sobotę", a kiedy mieszkaliśmy jeszcze w Polsce ten dzień organizowaliśmy zawsze w niedzielę. :) No i nie obyło się od małego przekupstwa czyli na koniec pani doktor odsunęła szufladę pełną mini nagród, z pośród wszystkich błyskotek, nasza córcia zdecydowała się na ... hmm.. "gumowego szkieletorka" :D 
A i tak przy okazji to i ja wylądowałam na fotelu dentystycznym, w celu udostępnienia mamusinych kolanek, żeby dziecko się czuło bezpieczniej :)


poniedziałek, 21 października 2013

Det snør!!!!!!


Tak tak to nie żarty! Dokładnie dzisiaj zaczął pruszyć pierwszy śnieg! Moja radocha niebywała porównywalna do radochy mojej córci! Tylko, że w moim przypadku jest to tylko reakcja na pierwsze płatki a jeśli chodzi o zimę w marcu... mam dość chyba jak wszyscy :D  
Pamiętam jak rok temu pisałam Wam o pierwszym śniegu, który pojawił się w dzień rozpoczęcia zimy kalendarzowej w Norwegii, a więc dokładnie 14 października? W tym roku piękna pogoda utrzymywała się jeszcze praktycznie przez cały październik, dużo słońca i naprawdę "złota jesień". Dopiero dzisiaj zrobiło się "szaro-buro", i pochmurno.

Jutro córcia ma wizytę u dentysty, więc zdam Wam relację z tematu, który w mailach również cieszy się sporym zainteresowaniem, a mianowicie tematem związanym z tutejszą służbą zdrowia. Jeżeli chodzi o lekarza rodzinnego chyba już wcześniej coś niecoś wspomniałam. Jutro przekonamy się jak wypadnie pierwsza wizyta u dentysty. Trzymajcie kciuki za moją malutką! W środę natomiast czeka mnie spotkanie w sprawie szkoły, bo już za rok córcia idzie do pierwszej klasy. Czas naprawdę szybko leci... A w czwartek FN-dagen, który już znacie z posta z ubiegłego roku. W tym roku znowu przygotowania i znowu na pewno napiszę! Trzymajcie się cieplutko i do następnego razu!


Off-topic
Mnie urzekło...

niedziela, 20 października 2013

Women's Point of View

Kochani!
Nie byłabym sobą gdybym się tym z Wami tutaj nie podzieliła. Tym bardziej, że jest Was pokaźne grono i tylko nieliczna garstka zna mnie prywatnie. Dlatego może nowo-powstały blog, który współtworzę z jedną z przyjaciółek, pozwoli Wam poznać mnie troszkę z innej strony, tej prywatnej i ... kobiecej :) Fakt założenia nowego bloga na pewno nie wpłynie na moją nieobecność na blogu Ja-i-Norwegia nie martwcie się! Zostaję tu z Wami. Ok.. do rzeczy..
Bloga znajdziecie tutaj http://womenspointofview.blogspot.no/
Jest on podzielony na 7 kategorii:


Zapraszam do odwiedzenia jeśli jesteście ciekawi i macie ochotę poznać mnie bliżej, jaka jestem prywatnie, jak wyglądam :D Hehe bo ten blog jest od początku bardzo anonimowy jeśli chodzi o moją osobę. 
Ja-i-Norwegia nie doczekał się swojej stronki na FB, ale w przypadku Women's Point of View, działamy we dwie więc wszystko napędzane jest też młodą siłą Małgosi przez co blog jest rozpowszechniany dalej żeby mógł zacząć żyć swoim życiem. Ja myślę, że nasz blog już takim życiem żyje. Tak czy inaczej, na pewno będzie nam miło, gdy dostaniemy tego Like'a na Facebook'u :)
Ja poznaję Was głównie za sprawą maili, które do mnie nadsyłacie, opisując swoje historie, plany. Doceniam to bardzo gdyż w pewnym sensie jest to nić zaufania, którą do mnie żywicie za sprawą tego bloga, którego z resztą dla Was prowadzę. 
Jeszcze raz zapraszam Was na Women's Point of View, może znajdziecie coś co Was zainteresuję. A! I nie zrażajcie się, że blog jest anglojęzyczny, można go przetłumaczyć klikając na zakładkę Translate. To tyle na razie... Buziaki i miłego dnia!!!


Off-topic
Ostatnio spotkała nas miła niespodzianka! Z powodu wszechobecnego wirusa i zaziębień wybraliśmy się do naszej rodzinnej przychodni i okazało się, że jest nowa pani DR, która z racji, że studiowała w Szczecinie, mówi po polsku! I to całkiem dobrze! :) Ale miła niespodzianka muszę przyznać... 

wtorek, 15 października 2013

Puk... puk... tu jesień!!! Jesienno-zimowy niezbędnik do przedszkola w pigułce!

Witajcie!
Tak jak obiecałam robię małą powtórkę na temat wyprawki jesienno-zimowej do przedszkola, gdyż ten temat jest dla Was Kochani Rodzice ciągle małą zagadką, co wynika z maili, które od Was otrzymuję. A więc podsumujmy wszystko w tym poście :)

Jak najlepiej ubrać naszą Pocieszkę do przedszkola w chłodniejsze jesienne dni? Przede wszystkim nie należy "opatulać" dziecka w grube swetry, golfy robiąc małą cebulkę, ponieważ dziecko nie będzie w stanie się swobodnie poruszać. Z pomocą przychodzi świetna, przetestowane już przeze mnie samą (na całej rodzinie!) bielizna wełniana. W tym okresie jest dostępna w niemalże każdym sklepie sieciowym z odzieżą dla dzieci, gdyż w Norwegii jest używana przez niemalże każdego rodzica. Jedyne o czym trzeba pamiętać, to bielizna musi być 100 % wełny z merynosów (100 % merinoull).
MERINOULL
Bielizna składa się z bluzeczki i getrów, Do tego można dokupić skarpetki i majtusie, ja jednak majtusie kupuję bawełniane a skarpetki niekoniecznie 100 % merinoull ale np. wełna z domieszką innego włókna. Przedszkole jest rzecz jasna ogrzewane więc wewnątrz jest cieplutko i taki zestaw w zupełności wystarcza. Ale do przedszkola trzeba jakość dotrzeć.. no i oczywiście dzieci spędzają większość czasu na świeżym powietrzu. Dlatego dodatkowo na wełnianą bieliznę najlepiej założyć jeszcze jedną warstwę, np welurowy dres. Jako, że w okresie jesiennym ziemia jest zimna i mokra, konieczny jest w każdym przedszkolu kombinezon przeciwdeszczowy (regnedress/regnetøy).
REGNETØY
Jednak na okres jesienny musi być z ocieplaną podszewką. Najlepiej zakupić taki kombinezon gdzie podszewka jest odpinana, wtedy można go też używać w okresie wiosenno-letnim. Kolejny ważny element to rękawiczki przeciwdeszczowe (regnevotter), które będą potrzebne do zabawy na dworze po deszczu i przydatne w suchą pogodę zwykłe ocieplane rękawiczki (hansker). Zamiast szalika, w większości przedszkoli jest zakaz ich stosowania ze względu na niebezpieczeństwo mocniejszego ściągnięcia czy zahaczenia w trakcie zabawy, które mogłoby skutkować
HALS
zaciśnięciem na szyji, a nawet doprowadzić do tragedii (pamiętajcie, że dzieci ubierają się samodzielnie, a szalik też nie ułatwia tego zadania), zaleca się golf na szyję (hals). Kwestia czapki jest oczywista więc nie nie będę się tu rozpisywać, nie musi być nieprzemakalna, bo każdy kombinezon przeciwdeszczowy jest wyposażony w kaptur. Ostatnia już rzecz jeśli chodzi o jesień to oczywiście kalosze. Póki jesień jeszcze słoneczna i bez minusowych temperatur można spokojnie wkładać jeszcze adidasy i na deszcz oczywiście mieć kalosze. Jednak gdy zaczną się temperatury minusowe, a więc już lada dzień, należy zaopatrzyć się w ocieplane kalosze (cherrox), które są ciepłe, nieprzemakalne i zdają egzamin nawet w zimę!
CHERROX
Ok, więc zestaw jesienny już mamy... Oczywiście do przedszkola potrzebujecie zanieść przynajmniej dwie pary bielizny merinoull, (oprócz tego w domu wiadomo, że trzeba mieć więcej par na zmianę), kalosze i regnetøy, regnevotter. Osobno w domu mieć zapasowy regnetøy a kaloszki już niekoniecznie, można po prostu albo w nich dziecko zaprowadzić, a jak idzie w lżejszych jeszcze butkach, to cherroxy swoją drogą zanieść na wypadek deszczu i zabawy na dworze. 
Jeśli chodzi o zimę, zmieniają się tylko następujące rzeczy: 
-zamiast regnetøy przychodzi czas na vinterdress 
-zamiast regnevotter i hansker potrzebujemy nieprzemakalne zimowe ocieplane rękawiczki
-zamiast cherroxów ocieplane i nieprzemakalne buty (Sorel). 
O sklepach, gdzie możecie nabyć te wszystkie rzeczy pisałam już posty, również jakie są ceny poszczególnych rzeczy oraz jaką markę najlepiej wybrać. O to dla przypomnienia i żebyście nie musieli przetrząsać całego bloga, bezpośredni link przeczytacie o tym TUTU i TUTAJ



Tak ubrany Malec na pewno przetrwa jesienne chłody i późniejsze zimowe mrozy :) 



Off-topic
Już wielkimi krokami zbliża się FN-dagen a ja będę robiła babeczki na sprzedaż aby wspomóc dzieci z Malawi. Na pewno o wszystkim Wam napiszę :) Buziaki i łapcie ostatnie ciepłe chwile! 

wtorek, 1 października 2013

W Norwegii lato w maju a jak powitała nas jesień?

Tytuł posta to taki mały żarcik ;) Ale fakt jest taki, że pamiętam jak termperatura podskoczyła do 18-22st na plusie a Norwedzy się rozebrali jak do rosołu! Nie mogłam uwierzyć na własne oczy jak zobaczyłam dziewczyny w szortach, w ogóle ludzi w.. japonkach!! W Polsce przy 18st wcale nie jest tak ciepło, to już inna sprawa.. Pisałam już coś nie bądź o pogodzie w Oslo, o całorocznej pogodzie będzie osobny post ;) Niemniej jednak to prawda, że odczuwalna temperatura w Norwegii nijak ma sie do odczuwalnej temperatury w Polsce. Tutaj przy tych 18 stopniach jest tak ciepło jak w Polsce przy ok. 25;) A wilgotność powietrza to już kwestia przyzywczajenia. Jakiś czas temu, na facebooku ktoś udostępnił taki obrazek:


O taaaak!! W zupełności się z nim zgadzam :D Wywołał na mojej twarzy uśmiech ale rzeczywiście tak jest :) W Oslo jakikolwiek napływ ciepła i promień słońca jest w pełni doceniony i wykorzystany :) Chyba dlatego, że przez większość roku jest deszcz albo mróz ;)


No właśnie a jak powitała nas jesień? Tutaj też Was zaskoczę.. bo wcale nie deszczem i pochmurnym niebem.. ale właśnie pięknym słoneczkiem. Uwielbiam podziwiać piękno natury w każdej porze roku, ale jesień przebija je wszystkie.. Kocham po prostu liście jesienne te cudne jesienne kolory spowite w słońcu, poemat... Drzewa jak z bajek a cała sceneria moja za oknem przywołuje wspomnienie polskiej jesieni za dawnych czasów, moich czasów małej dziewczynki z lalką. Już wtedy uwielbiałam szelest liści jesiennych, robienie z nich bukietów, przyklejanie na kartki i teraz zaszczepiłam to troszkę u mojej córci i zbieranie jesiennych liści stało się taką naszą małą wspólną tradycją :) Ale liście to nie wszystkie skarby ze spacerów, na jednym z ostatnich spacerów nazbieraliśmy całą rodziną mnóstwo kasztanów. Gdy patrzę za okno, myślę sobie.. do zimy jeszcze daleko... Tylko nie wiedzieć czemu, skoro tak zawsze narzekam na przedłużającą się przeważnie zimę, cieszę się jak dziecko jak zobaczę pierwszy śnieg! Wy też tak macie??




Off-topic
Już w następnym poście mała powtórka o jesiennej wyprawce do przedszkola! Napiszę o absolutnym niezbędniku na jesień! Trzymajcie się cieplutko i koniecznie wybierzcie się do parku poszeleścić kolorowymi liśćmi!

Wakacje w przedszkolu w Norwegii



Witajcie po dłuuuugiej przerwie!! Wracam do Was Kochani :)
Długa przerwa na blogu to wynik moich fantastycznych wakacji na Majorce oraz masa nowych obowiązków, które czekają jak zwykle na nas po powrocie do domku ;) Ogarniam powolutku moje wszystkie sprawy. 
U mnie jak to w życiu kilka zakrętów, ciągłe dążenie do czegoś, ciągła walka, po prostu życie :) Oby do przodu.. prawda?
Na pewno zajrzę do skrzynki i zacznę odpisywać na maile proszę o chwilkę cierpliwości jeszcze.. 

Zanim przejdziemy do bieżących tematów, obiecałam jeszcze wrócić na chwilkę do wakacji, a dokładnie napisać Wam o tym jak wyglądają wakacje spędzone w norweskim przedszkolu. 

Jeżeli Wasz wyjazd na urlop nie pokrywa się z wakacyjną przerwą w przedszkolu nie ma najmniejszego powodu do obaw. Wystarczy w formularzu otrzymanym z przedszkola zaznaczyć termin planowanych wakacji i zapisać dziecko do przedszkola w okresie wakacyjnym. Przedszkole mające dyżur w wakacje, przeważnie "zbiera" dzieci z paru innych placówek na czas wakacji.
Akurat nasze wakacje zaplanowaliśmy na końcówkę sierpnia i kawałek września, więc nasza pocieszka uczęszczała w wakacje do przedszkola dyżurnego. Ale na pewno były to udane wakacje a wręcz wymarzone dla większości dzieci, które nie miałyby sposobności na takie atrakcje zostając z rodzicami w domu. Więc Drodzy Rodzice nie miejcie żadnych wyrzutów sumienia dając dziecko do przedszkola w wakacje. Możecie mieć pewność, że Wasze dzieci spędzą niesamowity czas w norweskim przedszkolu podczas wakacji. Ja troszeczkę napiszę jak było u nas i dalej nadrabiam z postami dla Was :) Szybciutko wskoczymy do bieżących spraw :)
A więc przede wszystkim wakacje w norweskim przedszkolu oznaczają wycieczki i to nie byle jakie... Nasze przedszkole wybrało się w rejs statkiem po wysepkach na Oslofjordzie. Główną atrakcją już na wyspie było m.in. wyławianie krabów. To taka typowa zabawa plażujących małych Norwegów ;)
Na terenie przedszkola również było mnóstwo atrakcji. Lato było dość upalne żeby urządzić dzień basenowo-plażowy, kiedy elementem obowiązkowym poza matpakką w plecaku był kostium i ręcznik. Dzieciaki szalały w ogromnym basenie. Jak już wspomniałam teren w Oslo przeważnie opiewa w przeróżne górki i pagórki, które są świetnie wykorzystywane do zabawy. Na jednej z takich górek rozłożono matę dla dzieci, na którą był skierowany wąż ogrodowy, co w rezultacie dało dzieciom świetną zjeżdżalnię rodem z parków wodnych! Mina dzieciaka po powrocie z "wakacyjnego przedszkola"-bezcenna, tak samo jak i rodzica - kiedy ich pociecha po dniu pełnym atrakcji słodko WCZEŚNIEJ zasypia :))) Ja POLECAM! Rodzice, których dzieci też lubią sobie trochę dłużej 'posiedzieć' wiedzą o co chodzi ;)




Off-topic
Chciałam podziękować wszystkim za piękne życzenia wakacyjne, mam nadzieję, że Wy również wypoczęliście w wakacje i teraz działacie na dobrze naładowanych bateriach :) I już nie znikam na tak długo ;) Wielki buziak dla Was :*

sobota, 10 sierpnia 2013

Przerwa na blogu Czas na wakacje !!!


Kochani chcialam Was poinformowac o przerwie wakacyjnej na blogu, ktora potrwa do polowy wrzesnia. Wyjezdzam, laduje akumulatory, wypoczywam a potem wracam do Was z nowymi postami!

Zycze wszystkim cudownego wypoczynku i do zobaczenia niebawem ;)


sobota, 27 lipca 2013

Fonmoney - moje nowe odkrycie

Witajcie Kochani!
 
 
 
Dzisiaj chciałabym się tak szybciutko z Wami podzielić moim nowym odkryciem, a mianowicie witryną Fonmoney. W wielkim skrócie chodzi o możliwość doładowania telefonu na kartę za pomocą internetu z każdego miejsca na świecie. To teraz co i jak od bardziej praktycznej strony..
A więc jedyne co musicie zrobić, to wejść na http://www.fonmoney.pl/ i w bardzo prosty sposób zrealizować transakcję. Co mnie się bardzo podoba - nie trzeba się nawet rejestrować, co przeważnie jest tylko niepotrzebną strata czasu albo kłopotem, bo zapomnieliśmy hasła dostępu.. itp..
Dlaczego polecam Wam stronkę? Sama wypróbowałam i jestem zadowolona. Dla mojej młodszej siostry doładowanie okazało się trafionym "bezproblemowym" prezentem z okazji zdania egzaminów :) Myślę, że dla większości z Was, którzy wyjechali zagranicę, przyda się taka informacja o możliwości doładowania telefonu najbliższym, którzy zostali w kraju. Można zrobić doładowania na wszystkie sieci: Orange, Plus, Play i Heyah.
Na pewno pomyślicie, że tym postem nie odkryłam Ameryki bo istnieje mnóstwo podobnych serwisów w sieci. Być może.. Niemniej jednak na Fonmoney jest możliwość zapłaty poprzez konto lub kartę kredytową zagraniczną podczas gdy inne serwisy wymagają posiadania konta lub karty polskiej, kiedy chcemy doładować akurat polski numer. Dlatego, myślę, że serwis jest całkiem fajnym pomysłem i na pewno godnym polecenia wszystkim, którzy wyjechali z kraju a pozostają w kontakcie z rodakami. Dokładnie o innych opcjach zapłaty i całej obsłudze przeczytacie na stronie http://www.fonmoney.pl/, dodatkowo firmę możecie znaleźć na FB pod nazwą Fonmoney_Polska. Mam nadzieję, że notka okaże się przydatną i że też będziecie zadowoleni :)
 
 
 
Off-topic
Nasz dyżur wakacyjny w nowym przedszkolu dobiegł końca.. już niebawem pojawi się nowy post na temat wakacji spędzonych właśnie w przedszkolu. A tymczasem po wieeeelkich cudownych upałach, właśnie przed chwilką ciut zagrzmiało i spadło troche deszczu. Ale.. już się przejaśnia i w Oslo znowu dużo słońca! Pogoda tego lata jest po prostu wspaniała! Aż żal chodzić do pracy..;/ Buziaki!!

wtorek, 23 lipca 2013

Ja-i-Norwegia nominowany do Liebster Award :)

 
 
 
Moi Drodzy chciałam Was z dumą i nieukrywanym zadowoleniem poinformować, iż Ja-i-Norwegia został nominowany do Liebster Award :) przez blog Bonjour Parise! http://bonjourparise.blogspot.no/. Za nominację serdecznie dziękuję! Już wyjaśniam szybciutko co i jak:
 
 
Zasady Liebster Award:
 
 
"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym w komentarzu) oraz zadajesz im 11 swoich pytań. Nie wolno nominowąc bloga, który nominował Twojego."



Osobiście nie prowadzę listy Obserwatorów, nie mam też Fanpage'a na FB, jednakże na blogu istnieje możliwość subskrypcji, z której korzysta bardzo wielu moich wiernych Czytelników. Otrzymuję od Was również mnóstwo maili prywatnych, stąd też uważam, że Ja-i-Norwegia nie do końca jest blogiem posiadającym mniejszą liczbę obserwatorów. Sama zaskoczona jestem rosnącą wciąż liczbą odwiedzin bloga, a także kolejnym mailem z informacją od nowego Czytelnika o jego odkryciu. Niemniej jednak nominacja do Liebster Award bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła I bardzo serdecznie za nią jeszcze raz dziękuję. Poraz pierwszy biorę udział w tzw. "łańcuszku blogowym" i uważam to za ciekawe doświadczenie.
 
 
Pytania zadane przez autorkę bloga Bonjour Parise i moje odpowiedzi:

 


1.Uczysz się jakiś języków?
Odp. Oczywiście! Języki obce są poniekąd moją pasją. Ukończyłam studia magisterskie z języka angielskiego ze specjalizacją główną translatorsko-biznesową a także Nauczycielskie Kolegium Języków Obcych ze specjalizacją nauczycielską. Obecnie uczę się języka norweskiego. 
 
2.Chciałbyś kiedyś zamieszkać za granicą a jeśli tak to gdzie?
Odp. Właściwie to obecnie mieszkam w Norwegii i czuję, że odnalazłam swoje miejsce na ziemi, więc chcę i mieszkam w Norwegii.
 
3.Kim chcesz być z zawodu?
Odp. Z zawodu jestem lektorem języka angielskiego. A kim chciałabym być? Myślę, że stojąc na drodze wyboru zdecydowałabym się na ten sam kierunek.
 
4.Masz rodzeństwo?
Odp. Mam wspaniałą siostrę J
 
5.Ulubiony kolor?
Odp. Chyba biały..
 
6.Blogi jakiej kategorii najczęściej czytasz?
Odp. Czasami z czystej ciekawości zaglądam na pewne "znane szerszej publiczności" blogi o tematyce modowej. Poza tym cenię blogi, które sama nominowałam.
 
7.Co sądzisz o blogerach którzy cały czas usuwają swoje blogi a potem na nowo przywracają?
Odp. W zasadzie nie mam zdania na ten temat, ponieważ nie śledzę uważnie żadnego.
 
8.Czy czytasz sagi?
Odp. Obecnie preferuję film od książki, który jest zdecydowanie mniej czasochłonny.
 
9.Dlaczego założyła/eś bloga?
Odp. Jakaś wewnętrzna potrzeba pisania?? Przedstawiania ludziom rzeczywistych realiów i obalanie krążących w sieci mitów na temat Norwegii były chyba decydującymi czynnikami. Blog mój jest w dużej części blogiem informacyjnym. 
 
10.Czy twoi rodzice wiedzą,że jesteś bloggerem?
Odp. Tak.
 
11.Prowadzisz bloga dla siebie czy dla sławy?
Odp. Zdecydowanie dla siebie, a w miarę sławy bloga i wzrastającego nim zainteresowania, piszę dla jego czytelników.
 

 

A oto lista blogów nominowana przeze mnie:
http://mojezwierciadla.blog.pl/
http://mal-go.blogspot.no/
http://evewnorwegii.blogspot.no/
http://iziowo.blogspot.no/
http://ewelinaichlopaki.blogspot.no/
http://nazywajmniebajeczka.blogspot.no/
http://boostclub.blogspot.no/
http://mydlarka.blog.interia.pl/
http://dziecioblog.blogspot.com/
http://mala-w-norwegii.blogspot.no/
http://nowyblogomilosci.blogspot.no/




Moje pytania.. A więc Drogi Blogerze:

1.     Co zdecydowało o podjęciu decyzji prowadzenia bloga?

2.     Ile godzin tygodniowo przeciętnie poświęcasz na prowadzenie bloga?

3.     Co robisz żeby poprawić sobie nastrój?

4.     Co Cię pasjonuje jako człowieka?

5.     Co nazwałbyś cudem życia?

6.     Co dodaje a co ujmuje Ci skrzydeł?

7.     W jakim momencie życia teraz się znajdujesz?

8.     Czy w Twoim świecie przeważają starannie zaplanowane działania czy spontaniczne akcje?

9.     Jaki jest kierunek Twoich wymarzonych wakacji?

10.  Gdzie widzisz siebie za 20 lat?

11.  Jaki jest Twój stosunek do blogowania dla zysku?
 
 
 
 
Off-topic
Obiecany nowy post w zakładce Odwiedź w Oslo. Gorąco zapraszam! Dosłownie i w przenośni - bo w Oslo od ponad tygodnia temperatura sięga nawet do plus 28 stopni!!!
 

niedziela, 7 lipca 2013

Dyżur wakacyjny w przedszkolu

Kochani nadeszły wreszcie wakacje, również na moim blogu... Wakacyjna przerwa, która wiąże się też w tym roku z wyjazdem na wymarzone wakacje. Nie mogę się już doczekać!!! Ale zanim to nastąpi.. to w związku ze sporą ilością pytań jak to jest z przedszkolem w trakcie wakacji, postanowiłam napisać w jednym poście o tym. Napiszę jak zwykle na podstawie naszego przedszkola.
 
Dokładnie od 8/07 do 28/07 mamy wakacje w przedszkolu. Oczywiście zawsze jakieś przedszkole ma dyżur. Przedszkole dyżurujące zbiera poza swoimi dziećmi, jeszcze dzieci z dwóch innych przedszkoli, w tym naszego. Razem z córką dobrze znamy to przedszkole, gdyż nie wiem czy już pisałam ale wszystkie przedszkola "po godzinach" są otwarte dla wszystkich i można przychodzić i bawić się na placach zabaw. Dyżur wakacyjny dla naszego przedszkola odbędzie się akurat w największym przedszkolu w naszej okolicy. Na codzień wolę nasze bardziej kameralne małe przedszkole około 50 dzieci, w porównaniu do tego największego gdzie uczęszcza 150 dzieci. W mniejszym przedszkolu jest ten komfort, że można poznać wszystkich opiekunów, rodziców innych dzieci. Atmosfera jest bardziej przyjazna jak wszyscy się znają. Opiekunowie mają też szansę poznać rodziców lepiej. Niemniej jednak w trakcie dyżuru z dziećmi będą też i opiekunowie z ich własnych placówek. Będą się oczywiście zmieniać - wszystkim w końcu się należą wakacje :D A myślę, że opiekunom z przedszkoli najbardziej...
 
Jak wygląda sprawa formalnie?
Otóż, akurat my otrzymaliśmy formularze do wypełnienia, gdzie należało zaznaczyć w których tygodniach wakacji dziecko będzie uczęszczało do przedszkola. Oczywiście jeżeli ktoś na wakacje nie wyjeżdża, bądź wakacje ma w późniejszym terminie, dziecko może uczęszczać przez cały okres wakacyjny. Następnie czekaliśmy na informację, które przedszkole będzie pełniło owy dyżur. W nowej placówce, jedyne co trzeba zrobić, to zaznaczyć na "liście obecności", że przyprowadziliśmy pociechę i tyle ;) Jak już pisałam wcześniej, że w naszym przedszkolu oprócz przygotowanego jedzonka z domu, dzieci też jedzą drugie śniadanko w przedszkolu a raz w tygodniu ciepły posiłek. W trakcie wakacji, przedszkole dyżurujące nie oferuje posiłków, więc trzeba zawsze przygotowywać dwie matpakki. Chętnie widziany jakiś owocek, no i oczywiście bidonik z wodą. Nie zapomnijcie o ubrankach na zmianę!!
 
Myślę, że to już wszystko... Moja córcia już nie może się doczekać kiedy pójdzie do nowego przedszkola i będzie miała cały dzień żeby "zbadać" nowy teren i nowe zabawki. A ja strasznie się cieszę, że wreszcie zrobiło się ciepło i przestało padać! Pisałam chyba już o tym jak to lato zaczęło się w maju a potem czerwiec obdarował nas sporą dawką deszczu...? No! To teraz świeci słoneczko i jest cieplutko :)
 

Endelig kom sommeren!!!

[Wreszcie nadeszło lato !!!]
 
 
 
 
Off-topic
Zapraszam gorąco do nowej zakładki, gdzie będą pojawiały się kolejne posty o ciekawych miejsach w Oslo przez całe wakacje. Przedstawiam tam miejsce, krótką notkę o nim, dojazd oraz ewentualne koszty wstępu. Do zwykłych postów, wracam po wakacjach. Wszystkim życzę cudownego wypoczynku!!! Gdziekolwiek spędzicie choć weekend, choc tydzień, aby był to niezapomniany czas. Przywieździe ze swoich wakacji nie tylko mnóstwo zdjęć, ale też wspaniałe wspomnienia!!! Dużo słońca!!!
 

niedziela, 30 czerwca 2013

Język ojczysty



Niedaleko jak dzisiaj, moja córka spytała mnie: "Mamo a jak jest 'kjole' po polsku?" W chwili przeprowadzki córcia miała już prawie 4 latka i płynnie mówiła po polsku. No właśnie.. o ile osoby dorosłe, które wyjeżdżają z rodzimego kraju w wieku powiedzmy 20 lat i po roku pobytu zagranicą umyślnie "kaleczą" język ojczysty, śmieszą mnie i są mocno żenujący.. o tyle w przypadku dziecka nie ma mowy o udawaniu.
Postanowiłam napisać ten post, ponieważ jestem tego zdania, że to rodzice powinni zadbać o to by dziecko, znało język ojczysty, bądź go nie zapomniało. Zważywszy na obecną sytuację w Polsce, skąd ludzie całymi rodzinami wciąż emigrują w różne zakątki świata, ich malutkie dzieci bardzo szybko aklimatyzują się w nowych miejscach i wręcz naturalnie zdobywają umiejetności językowe, ucząc się poprzez zabawę nowego języka. Co więcej, dzieci bardzo szybko chwytają akcent, nabywają specyficznej rytmiki danego języka.
Dlatego tak ważne jest aby w zaciszu własnego domu porozumiewać się z dziećmi wyłącznie w języku ojczystym. Większość rodziców, którzy wyemigrowali z małym dzieckiem, zauważyło wspólną zależność, która objawiała się w ten sposób, że dzieci buntowały się przeciwko językowi macierzystemu i nie chętnie rozmawiały w tym języku. Skąd to się bierze? Myślę, że odpowiedź jest bardzo prosta, gdyż w pewnym wieku dzieci zaczynają wykazywać skłonności naśladownicze, chęć wzorowania się na kimś. Ich nowe środowisko, ściśle związane jest z komunikacją w innym języku. Dziecko, tak jak i dorosły człowiek ma potrzebę przynależenia do grupy, akceptacji. Drugi aspekt jest czysto naturalny i dotyczy faktu, iż najzwyczajniej w świecie, dziecku zaczyna być łatwiej "wysławiać  się" w obcym języku, z którym ma styczność na codzień.
Jednym ze sposobów, jakim objawia się bunt, o którym już wspomniałam, jest odpowiadanie rodzicom w języku obcym, nawet jeśli pytanie padło w języku macierzystym. Aby w ten sposób nie zabrnąć w pułapkę bez wyjścia, jedynym sposobem, jaki istnieje jest nie pokazywanie dziecku, że pomimo odpowiedzi w obcym języku, rodzic ją zrozumiał. Jeżeli dziecko zobaczy, że rodzic tak czy inaczej rozumie, dziecko będzie już odpowiadało w obcym języku.
A dlaczego warto pielęgnować takie wartości jak język ojczysty? Myślę, że jest wiele powodów. Każdy człowiek, będąc już dorosłą osobą pragnie posiadać świadomość swojej tożsamości. Poza tym, wyjeżdżając z rodzimego kraju, często zostawiamy tam resztę rodziny. To bardzo ważne żeby nasze dzieci nie straciły z resztą bliskich kontaktu kiedyś w przyszłości z tak prozaicznego powodu jak bariera językowa.
Nawet jeśli Wasze dzieci teraz się buntują, to kiedyś będą Wam bardzo wdzięczne.
Kiedy w takim razie warto również przejść na obcy język? Oczywiście zawsze podczas kontaktów towarzyskich, gdyż jak wiadomo w towarzystwie nie wypada mówić, w taki sposób, że część osób nie rozumie, to tak jak przysłowiowe "w towarzystwie nie ma tajemnic", czyli tak jakbyśmy szeptali do dziecka. Przykładem, może być przyjęcie urodzinowe.


Off-topic
Od ponad miesiąca mamy już białe noce. Słoneczko (jeśli akurat jest) potrafi zajść dopiero koło 23 ;) a następnego dnia wstać już o 4 ;) Ciemno, no powiedzmy "szarawo" robi się tak mniej więcej od 24 do 3 ;) Ojj ciężko się położyć spać ;) Dla mnie to taki dłuższy dzień. Nawet córka stwierdza, że jeszcze nie idzie spać, bo jest dzień (Stwierdza około godziny 22 ;)). Taka rekompensata po ciemnej zimie :) Kiedy znowu ciemno nastaje już o 15 :D I trwa do 7-8 rano ;) Brrr... narazie jeszcze o tym nie myślę!
 

środa, 19 czerwca 2013

Sommeravslutning czyli zakończenie roku w przedszkolu


Dzisiaj zapraszam na relację z zakończenia roku w naszym przedszkolu. Jednak zanim to nastąpi chciałam napisać kilka słów wprowadzenia odnośnie wszystkich moich wpisów na temat przedszkola.
Otóż pisząc o przedszkolu przede wszystkim chcę Wam przedstawić pewien kontrast, pokazać jak różni się polskie przedszkole od norweskiego. Robię to między innymi dlatego, że w internecie powstało wiele mitów na temat norweskiego przedszkola a komentarze rodziców, którzy akurat stali przed dylematem zapisania dzieci do przedszkola w Norwegii, przepełnione były strachem. Dlatego ja opisuję tutaj życie z naszego przedszkola, pokazując Wam, że wcale nie jest "takie straszne" jak o nim piszą inni, a już na pewno nie z perspektywy dzieci. Dlaczego to robię? Ja sama byłam w takim momencie, stałam przed wizją zapisania mojej córki do przedszkola w Oslo i czytając coniektóre posty na forach byłam przerażona. Dzisiaj wiem, że nie miałam powodów, większość z tego co przeczytałam, owszem, okazało się prawdą np. to że dzieci po całych dniach bez względu na pogodę siedzą na dworze, co było przez polskich rodziców sytuacją wręcz nie do przyjęcia, przedstawioną w bardzo negatywnym świetle. Ja osobiście widzę w tym same pozytywne strony, przebywanie na świeżym powietrzu, ruch na powietrzu, wyposażenie przedszkola, o którym już pisałam, a które nie pozwala na nudę podczas spędzania czasu na dworze, zahartowanie i brak chorób trudno szukać w tym czegoś złego. Posty, z którymi się spotkałam w internecie często też miały charakter demoniczny. Weźmy za przykład chociażby tę pogodę. Już pisałam w którymś z postów, że są granice pogodowe i w naszym przedszkolu dzieci na pewno nie bawią się na dworze podczas siarczystego mrozu czy ulewy. W ogóle większość postów na temat norweskich przedszkoli przesiąknięta jest samymi negatywnymi spostrzeżeniami, nikt nie pisze o tych dobrych rzeczach. O nich z pewnością za to przeczytacie w moich postach. Owszem mnie również zdarza się czasami być czymś zaszokowaną np. ostatnio podczas zabawy dzieci na dworze, nagle spadł spory deszcz i dzieci miały "naturalny prysznic", mogły porozbierać się do majtasów i dopiero do środka. Początkowo gdy mówiła mi o tym jedna z opiekunek, myślałam, że to żart. Ale po chwili córka potwierdziła jej słowa ;) Ale nieustannie to powtarzam na moim blogu, że dzieci nie posiadają się z zachwytu i radości, moje dziecko wraca z przedszkola zawsze zadowolone, brudne (ubrania nadają się na raz), często z piachem i kamykami w skarpetkach, po kieszeniach i we włosach nieraz, czasem z wymalowaną buzią mazakami do twarzy. Ale zawsze pełne wrażeń, zawsze ma co opowiadać, z radoscią idzie następnego dnia.  
No ale do tematu.. A więc od samego początku będą różnice między polskim a norweskim zakończeniem przedszkola. Będą też oczywiście podobieństwa. No więc, cała imprezka odbyła się na dworze, na podwórku przedszkolnym, co jest standardem jeśli chodzi o tego typu imprezy. Na zakończeniu w Polsce, dzieciaki występowały przed nami, rodzicami w pięknie przygotowanej i przystrojonej sali, impreza więc miała charakter bardzo uroczysty. W Norwegii, występy odbyły się na dworze, dzieci stały na piasku. W jednym i drugim przypadku uroczystości z okazji zakończenia roku towarzyszyła przemowa dyrektorek. Z tą jedną różnicą, że polska pani dyrektor ubrana była w elegancką sukienkę i szpilki z uczesaniem prosto od fryzjera, a norweska pani dyrektor ubrana wizytowo na swój sposób (w swoim stylu), a dokładnie legginsy w kolano i tunika na ramiączkach, która zresztą odsłaniała sporej wielkości tatuaż na przedramieniu :) Do tego płaskie obuwie. Obie panie w dość zaawansowanym wieku około 50 lat. Już tłumaczę z czego wynika taki strój dyrektorki i opiekunów w norweskim przedszkolu... Otóż wszyscy oni wspólnie występowali razem z dziećmi, skacząc do wtóru piosenkom, robiąc inne "wygibasy", o których była śpiewana piosenka, i nie były to tylko "pajacyki" ;) Ale i to nie wszystko. Grono pedagogiczne również miało swój występ, a mianowicie teatrzyk z podziałem na role. Opiekunowie naprawdę się spisali i byli niesamowicie zabawni, modyfikując głos przy odgrywaniu różnych postaci. Zresztą chyba pan, który grał trolla leżąc na piachu pod ławką i czyhając na niewinne zwierzątka, nie byłby zbyt przekonywujący w garniturze, a przyczepione zwierzęce uszy nie komponywałyby się świetnie z elegancką sukienką :D
Cała uroczystość była też podzielona na występy grupy maluszków, które prezentowały znane zabawy, w które się bawią, takie jak "stary niedźwiedź". Osobne przedstawienie miała też grupa dzieci szkolnych, które opuszczały przedszkole. Te dzieci zostały przywitane zabawnymi wierszykami na swój temat z dołączoną pochwałą lub śmiesznym żartem, np. "Dziewczynka X jest najlepsza w dokuczaniu panowi Y" a wszystko w oprawie śmiechów i oklasków rodziców. Każde dziecko opuszczające przedszkole otrzymywało teczkę swoich prac, płytę ze zdjęciami i nagraniami z pobytu w przedszkolu, nagrodę najczęściej w postaci książki i różę.  Dodatkową atrakcją były też losy, dzieci, po zakupieniu losów brały udział w losowaniu nagród, które ówcześnie zakupili i zapakowali rodzice.
Ostatnia rzecz, o której chcę napisać, to poczęstunek. Tutaj zamiast znanego w Polsce zwyczaju "składki", każdy rodzic przygotowuje jakieś jedzenie i przynosi ze sobą. Tworzy się taki szwedzki stół. Podobnie jak było przy okazji FN-dagen, pamiętacie ten post? Wtedy trzeba było przynieść jedzenie regionalne. Mój polski (ale z norweskich produktów) bigos.. hm.. nie cieszył się wielkim powodzeniem :D Dlatego tym razem zdecydowałam się na coś, co według mnie zawsze cieszy się "wzięciem", zwłaszcza przez dzieci. I przygotowałam kolorowe cupcakes :) Oprócz nich, na stole pojawiło się pare ciast, potraw na bazie kurczaka i ryżu/kaszy kus kus, naleśniki, krokiety, sałatki i inne. Muszę się pochwalić, że moje babeczki zniknęły w mgnieniu oka :) Oto jak się prezentowały:
Aha przepis oczywiście od Iz najlepszy na świecie (znajdziecie na moim blogu). Muszę się tylko troszkę wytłumaczyć z dekoracji.. robiłam je w wielkim pośpiechu po pracy, żeby zdążyć, na pewno gdybym miała więcej czasu byłyby o niebo staranniejsze :)
 
 
 
 
 
Off-topic
Chciałam podziękować serdecznie wszystkim, którzy wzięli udział w mojej ankiecie. Na zadane pytanie: "Po wyjeździe z Polski, najbardziej tęsknie za", z 40 oddanych głosów 80% odpowiedziało, że za rodziną i przyjaciółmi, 25% za polską kuchnią i potrawami, 20 % za polską przyrodą i 10% za polską TV i ulubionymi programami. Jeszcze raz dziękuję za udział w wspólnej zabawie. Zdecydowana większość tęskni za bliskimi ludźmi, co nikogo z resztą nie powinno dziwić..